Krzyczano „hańba” na zjeździe radców, bo skończył się, nim się zaczął

1203

Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Radców Prawnych, który odbył się 10 listopada 2018 r., zakończył się w sposób niebywały. Oto bowiem, jak wynika z relacji w mediach profesjonalnych i społecznościowych, już na wstępie większość delegatów opowiedziała się przeciw przyjęciu porządku obrad zaproponowanego przez wnioskujące o zwołanie zjazdu izby. Przeciwko było 177 głosów, za – 105 (przy siedmiu wstrzymujących się). Zaraz po głosowaniu, jak relacjonuje „Rzeczpospolita”, przewodniczący zjazdu zamknął obrady, a „radcowski sztandar został wyprowadzony przy słyszalnych z sali głosach „hańba””. Delegaci zawczasu zdążyli przyjąć przez aklamację rezolucję na okoliczność setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Jak podsumował Marek Majka, sekretarz rady izby w Wałbrzychu, w relacji na jej stronie www, „nie licząc opóźnienia komisji mandatowej w liczeniu mandatów, serwowania od czasu do czasu przekąsek, zjazd trwał niespełna kwadrans”.

Dlaczego doszło do tego niesłychanego, bulwersującego wydarzenia w korporacji wykwalifikowanych prawników?

Podział w samorządzie się umacnia

O zwołanie nadzwyczajnego zjazdu wystąpiło we wrześniu 2018 r. osiem z 19 rad izb samorządu radcowskiego: białostocka, bydgoska, gdańska, kielecka, krakowska, lubelska, szczecińska i wałbrzyska. Według ustawy radcowskiej, zjazd, który jest najwyższą władzą samorządu, zwołuje się m.in. na wniosek jednej trzeciej rad okręgowych, w ciągu dwóch miesięcy od jego wpłynięcia.

Rady wnioskujące krytycznie oceniają zarówno funkcjonowanie „demokracji radcowskiej”, jak i poczynania obecnych władz centralnego szczebla korporacji liczącej ok. 46 tys. członków. Dlatego zaproponowały, aby, w połowie ich czteroletniej kadencji, przedyskutować nie tylko formalne, ale i merytoryczne aspekty działania Krajowej Rady Radców Prawnych, którą krytykują za pasywność i podejmowanie decyzji matematyczną większością, bez uwzględniania praw i głosu mniejszości. Na wokandzie stanęły projekty zmian w strukturach organów samorządu i sposobie ich wybierania. M. in. pomysły ograniczenia liczebności 69-osobowej KRRP, zmniejszenia liczby delegatów na krajowe zjazdy, określenia na 40 maksymalnej liczby reprezentantów izby na zjeździe czy zakazu łączenia funkcji w izbie z funkcją w KRRP.

Arkadiusz Bereza, dziekan rady lubelskiej, pisał w „Rzeczpospolitej” w artykule „Bereza: Czy Nadzwyczajny Zjazd wzmocni samorząd radcowski?”, iż „w ostatnim okresie przedkładano propozycje zmian prawa wewnętrznego, które mogły usprawnić funkcjonowanie Krajowej Rady, a zarazem zwiększyć jej transparentność. Odrzucono je większością głosów członków Krajowej Rady z tych izb, których dziekani zasiadają w Prezydium. Taka postawa wraz z niechęcią podjęcia na forum Krajowej Rady jakiejkolwiek racjonalnej dyskusji oznacza odejście od idei wspólnoty samorządowej. Wskazuje na to atmosfera obrad, która odbiega od doświadczeń poprzednich kadencji, kiedy dyskutowano, przekonywano się i – co najważniejsze – osiągano kompromis”.

Front w obronie Warszawy

W odpowiedzi radom żądającym zjazdu Włodzimierz Chróścik, dziekan warszawskiej rady, mówił m.in. w „Rzeczpospolitej”, iż, tak naprawdę, jego „jedyny cel” to ”zniesienie zasady proporcjonalności w wyborach delegatów na zjazd, co byłoby dyskryminacją  izby warszawskiej, którą dziś reprezentuje 24 proc. delegatów na zjazd, a po zmianach byłoby to 11 proc. delegatów”.

Tuż przed zjazdem zaś, 8 listopada 2018 r., Prezydium KRRP wydało stanowisko, podpisane przez prezesa rady Macieja Bobrowicza i jej sekretarz Elwirę Szurmińską-Kamińską. Stwierdziło w nim, iż wszystkie rozwiązania zaproponowane przez wnioskodawców mogą zostać przyjęte na zjeździe zwykłym, który odbędzie się w 2020 r. Wyjątkiem jest inicjatywa ograniczenia liczby delegatów do 40 oraz wprowadzenia nowego systemu ustalania reprezentacji izb w KRRP, lecz te prowadzą „do dyskryminacji przedstawicieli izb zrzeszających większą liczbę radców prawnych w kształtowaniu organów samorządu na szczeblu krajowym. Zaprzeczają przy tym istocie demokracji i równości wszystkich radców prawnych tworzących samorząd”. Według Prezydium KRRP, projekty uchwał przedłożone przez izby wnioskujące powinny być poddane szerokiej debacie wewnątrzsamorządowej, której wyniki powinny zostać zaprezentowane na zjeździe w 2020 r. Natomiast postulat przyjęcia nowych wytycznych działania samorządu i jego organów, w połączeniu z krytyką jego urzędujących władz „jest to wypaczenie instytucji wytycznych, mające na celu wywołanie emocjonalnej reakcji”.

Zjazd pachnący skandalem

Przebieg zjazdu nadzwyczajnego pokazał, że większość delegatów poparła stanowisko prezydium KRRP, paraliżując w głosowaniu nad porządkiem obrad inicjatywę tych działaczy samorządu radców, którzy chcieli dyskusji już teraz. Chociaż, według relacji portalu Prawo.pl, „w kuluarach zjazdu zastanawiano się nad innymi rozwiązaniami, ale izba warszawska była nieprzejednana”. Jej dziekan po zakończeniu obrad powiedział portalowi, że z takiego wyniku zjazdu jest zadowolony.

Jednak Andrzej Kaliński, dziekan białostockiej izby, na jej stronie na Facebooku napisał, że był to smutny dzień w historii samorządu. „Skupiona przy izbie warszawskiej część delegatów odrzuciła proponowany porządek obrad, a przewodniczący zjazdu ogłaszając wyniki tego głosowania, na jednym oddechu zamknął obrady! W ten sposób większość uniemożliwiła wszystkim delegatom jakąkolwiek próbę dyskusji nad zgłoszonymi projektami. Od co najmniej kilkunastu delegatów i to nie tylko z izb wnioskodawców, w kuluarach słyszałem, że czują się, jakby im napluto w twarz. Taki jest efekt próby siłowego podporządkowania mniejszości przez większość.”

Natomiast Marcin Sala-Szczypiński, dziekan rady krakowskiej, na jej stronie na Facebooku stwierdził, iż „większość „demokratyczna” brutalnie pokazała swoją siłę i arogancję nie przyjmując porządku obrad i kończąc zjazd. Zjazd skończył się wśród gwizdów i okrzyków „hańba”. Smutne.”

Opracowanie: Ireneusz Walencik

i.walencik@rynekprawniczy.pl