Czy krajowe kancelarie mogą konkurować z międzynarodowymi graczami w Polsce?

920
www.wesconi.com

Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Jonathon Manning, reporter brytyjskiego czasopisma prawniczego „The Lawyer”. W artykule „CEE report: Can Polish national firms compete with international players?” opublikowanym 16 maja 2016  r. w portalu internetowym „The Lawyer” autor konfrontuje ze sobą poglądy prawników z dwóch firm działających w Polsce – międzynarodowej i  krajowej.

Polska leży w samym sercu rynku prawniczego środkowej i wschodniej Europy (CEE) którego oferta w dużej mierze zbudowana jest na silnym sektorze nieruchomości, głównie komercyjnych, takich jak magazyny, biura i centra handlowe –stwierdza autor na wstępie. Przyciąga międzynarodowe firmy, w tym  inwestycyjne, które chcą robić tu interesy, niskimi kosztami i stopami  procentowymi. Popularność Polski jako miejsca do zarobku doceniają też zagraniczne firmy prawnicze,  takie jak Dentons, Greenberg Traurig, Hogan Lovells czy Linklaters, uznawane za największych graczy na polskim rynku obsługi nieruchomości.

Z kolei w sektorze kancelarii krajowych, zdaniem angielskiego dziennikarza, ogólnie dominują cztery firmy. Autor nazywa je   „czterema orłami” i wymienia w następującej kolejności niealfabetycznej: Kochański Zięba i Partnerzy, Domański Zakrzewski Palinka, Sołtysiński Kawecki & Szlęzak oraz Wardyński i Wspólnicy. Ale czy będą one mogły nadal utrzymać swoje pozycje na rynku w konkurencji z międzynarodowymi sieciami, które kontynuują strategiczne zwiększanie swojej obecności w Polsce? – pyta dziennikarz.

Gospodarka do przodu

Według Manninga, były obawy, że zmiana rządu po wyborach w październiku 2015 r., ze względu na eurosceptyczne idee Prawa i Sprawiedliwości, będzie zniechęcać inwestorów zagranicznych do zainteresowania Polską. Także w związku z oczekiwaniami, iż rząd skoncentruje się na rozwoju przedsiębiorstw i firm krajowych. Zdaniem Radomiła Charzyńskiego, partnera z praktyki nieruchomości kancelarii Greenberg Traurig, który jest jednym z dwóch cytowanych przez Manninga rozmówców, takie zjawisko nie nastąpiło.

Jak ocenia Charzyński, obawiano się, że stopa inwestycji będzie zwalniać, ale tak się nie stało. Jego zdaniem, środowisko biznesu nie uważa sytuacji politycznej w kraju za krytyczną i pod względem działalności gospodarczej nic się znacząco nie zmieniło. Wciąż można martwić się o to, co  wydarzy się w przyszłości, ale jest pewny, że Polska nadal będzie silnym rynkiem nieruchomości.
Dlatego że, jak mówi, choć rząd przeprowadził istotne zmiany w czasie pierwszych siedmiu miesięcy u władzy, to rynek nieruchomości pozostaje stosunkowo nietknięty.
Według drugiego z cytowanych przez Manninga rozmówców, Adama Piwakowskiego, dyrektora ds. międzynarodowych i strategii w kancelarii Kochański Zięba i Partnerzy, nowy rząd zmienił dotychczasową politykę dotyczącą innych gałęzi przemysłu, np. w sektorze energetycznym nie skupia się na odnawialnych źródłach energii, takich jak elektrownie wiatrowe, lecz na węglu. Rynek nieruchomości jest jednak bardzo stabilny w ostatnich latach.

Tak więc, wedle Manninga, międzynarodowe inwestycje w Polsce nie zostały zahamowane, a jednym z tego powodów jest to, że zagraniczne korporacje patrzą na ten kraj nie tylko jako na rynek w sobie, ale także jako bramę do pozostałej części regionu.

Co więcej, rozszerza się krąg krajów, z których inwestorzy owi pochodzą. To już nie tylko Niemcy, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, ale także takie nowe gospodarki, jak Republika Południowej Afryki. Jak mówi Piwakowski, właśnie wrócił z Hong Kongu, gdzie pojechał rozmawiać z potencjalnymi inwestorami chińskimi i usłyszał, że także ci z Dubaju i Bliskiego Wschodu spoglądają na polski rynek.

Szansa dla „polskich orłów”?

Jednak tym, co naprawdę pozwoli rozwijać się krajowym kancelariom prawniczym i zwiększać udział w rynku, podczas gdy te międzynarodowe zmniejszą  swoją obecność w Polsce, będzie według Piwakowskiego, rozwój i ekspansja polskich firm.

Uważa on, iż polski rynek usług prawniczych jest stosunkowo nowy i nic na nim nie jest raz na zawsze przesądzone. Jak mówi, Magic Circle i Big Four powstawały latami, a choć Polska jeszcze tego poziomu nie osiągnęła, to w tę stronę zmierza.

I kiedy to nastąpi, niektórzy z międzynarodowych graczy wyjdą z Polski, albo zmniejszą rozmiary swojej działalności.
Przewidywanie Piwakowskiego, że międzynarodowe sieci prawnicze staną się mniej aktywne na polskim rynku, oparte jest na jego przekonaniu o tym, jak będą postępować polscy klienci kancelarii, czyli krajowe firmy i fundusze, które są coraz silniejsze i zaczynają zmierzać za granicę. Tam zaś ich pierwszym wyborem będą polskie kancelarie. Jego zdaniem, zmiana jest kwestią bliskiej przyszłości. Z punktu widzenia jego kancelarii już ją widać, jak relacjonuje Manning. Do niedawna między 70 a 80 proc. jej klientów stanowiły międzynarodowe korporacje, ale w zeszłym roku to się zmieniło – dziś połowa bazy klientów to firmy polskie.

Pomimo twierdzenia, że „cztery orły”  staną się bardziej widocznymi graczami  na rynku nieruchomości, Piwakowski poproszony o wymienienie tych największych, podaje Dentons, Greenberg Traurig, Linklaters i Weil, Gotshal & Manges.

To spojrzenie podziela Charzyński, który wskazuje na Dentons, Hogan Lovells i Linklaters, jako głównych konkurentów Greenberg Traurig. Mówi, że krajowe kancelarie w tym sektorze  nie grają w tej samej lidze, ponieważ inwestorzy międzynarodowi rzadko idą do nich po obsługę, ale to może się zmienić. Opowiada, że doradza właśnie przy sprzedaży biurowca za prawie 200 mln euro, a po drugiej stronie działa polska kancelaria, ale nie powiedziałby, że jest konkurencją dla jego firmy, ponieważ takie jak ona zwykle doradzają  przy mniejszych transakcjach.

Charzyński uważa za błędny pogląd, że na polskim rynku prawniczym kancelarie krajowe będą wykonywały coraz więcej pracy o charakterze międzynarodowym i dla klientów międzynarodowych. Jego zdaniem, stanie się odwrotnie: gdy polscy przedsiębiorcy będą poszerzać horyzont działania poza granice kraju, zaczną przenosić się do zagranicznych kancelarii. I on to już widzi w swojej  firmie, która ma klientów – polskich graczy międzynarodowych.

W poszukiwaniu tańszości

Mimo że rynek nieruchomości jest nadal zdominowany przez kancelarie zagraniczne, Kochański Zięba i Partnerzy stara się zwiększyć swoją ofertę dla klientów poprzez otwarcie biura w Krakowie. Jego prawnicy mają specjalizować się w przeprowadzaniu badań due diligence przy zleceniach obsługiwanych przez praktyki nieruchomości, infrastruktury, budownictwa i nowych technologii. Docelowo może tam pracować nawet ok. 100 osób. Jak mówi Piwakowski, partnerzy i starsi prawnicy zostaną w Warszawie, a młodsi mają wykonywać pracę w Krakowie, co może zmniejszyć jej koszty i w efekcie pozwolić klientom zaoszczędzić na obsłudze prawnej.

Koncepcja niskokosztowego biura poza stolicą jest oparta na brytyjskim modelu takich firm, jak Addleshaw Goddard, Berwin Leighton Paisner i Freshfields Bruckhaus Deringer, które przesunęły prawników niższego szczebla i ich zadania, z Londynu do Manchesteru.

Jak pisze Manning, próba obniżenia  kosztów w podobny sposób podjęta przez kancelarię Kochański Zięba i Partnerzy ma  uczynić jej ofertę bardziej atrakcyjną dla międzynarodowych firm szukających polskich kancelarii o większej wydolności obsługi.

Jako kancelaria lokalna przy obsłudze większości transakcji transgraniczych musi ona opierać się na współpracy z siecią zaprzyjaźnionych zagranicznych firm prawniczych. Niedawno przyjęła strategię skoncentrowania się na obsłudze  dziewięciu kluczowych sektorów i do tego dopasowała grono swoich współpracowników z zagranicy. I tak przy obsłudze nieruchomości współpracuje z firmą Nabarro, w zakresie technologii i budownictwa – z Pinsent Masons , w obszarze usług finansowych – ze Slaughter and May. Przy obsłudze zaś klientów amerykańskich współdziała z kancelariami Paul Hastings, Ropes & Gray i  Mayer Brown.

Daleka droga do równowagi

Takich partnerskich relacji potrzebują również  kancelarie zagraniczne, które chcą zwiększyć ilość pracy, jaką wykonują w całej Europie Środkowo-Wschodniej, takie jak Greenberg Traurig. Chociaż korzysta ona z silnego rynku nieruchomości w Polsce dzięki własnemu biuru w Warszawie, to nie chce zakładać ich w jakimkolwiek innym kraju regionu. Zamiast tego  stara się nawiązać sojusz strategiczny, aby znaleźć dojście do innych rynków CEE. Jednym z potencjalnych partnerów mogłaby być regionalna sieć Kinstellar. Założyli ją byli partnerzy kierujący wcześniej  w regionie biurami sieci Linklaters, gdy ta zmieniła swoją strategię i postanowiła zamknąć je wszędzie z wyjątkiem Polski.

W opinii Charzyńskiego Kinstellar jest obecna na całym rynku Europy Środkowo-Wschodniej, oprócz  Polski, więc dobrze by pasowała do Greenberg Traurig. Kłopot w tym, że jest ona już w sojuszu z Linklaters.

Manning ocenia zatem, że nie wygląda na to, by międzynarodowe sieci zmniejszały swoją obecność w Polsce. Warszawa wręcz staje się czymś w rodzaju huba dla kancelarii, które chcą zarabiać zarówno tam, jak i gdzie indziej w Europie Środkowo-Wschodniej.

Droga do tego, aby polskie kancelarie mogły naprawdę dominować na ważnym w Polsce rynku nieruchomości wydaje się  daleka. Przekonanie Piwakowskiego, że gdy polskie przedsiębiorstwa zaczną działać na skalę międzynarodową, zwrócą się po obsługę prawną do swoich krajowych kancelarii, może być prawdą, ale trudno też zrozumieć, dlaczego lepszym rozwiązaniem nie byłoby przenieść się do jednej z wielu międzynarodowych firm prawniczych.

Tym bardziej, że sieci, takie jak Greenberg Traurig, nie mają zamiaru zmniejszać swojej działalności w Warszawie. Kwitnący rynek nieruchomości oraz bliskie związki z innymi państwami regionu są zbyt kuszące, aby odejść. Ostatnie pogłoski o tym, że brytyjska kancelaria Osborne Clarke zamierza otworzyć podwoje w Polsce, oznaczają, że ​​„cztery orły” będą musiały walczyć o zachowanie istniejących dużych klientów na w dużym stopniu przepełnionym rynku prawniczym – konkluduje dziennikarz „The Lawyer”.

Opracowanie: Ireneusz Walencik

i.walencik@rynekprawniczy.pl