We wrześniu 2020 r. kancelaria Norton Rose Fulbright skasowała, wprowadzony w kwietniu tegoż roku, skrócony do czterech dni tydzień pracy ze stosowną redukcją wynagrodzeń pracowników, w tym prawników. Poinformowały o tym anglojęzyczne media prawnicze.
Firma oceniła, że przedłużanie antywirusowego programu oszczędnościowego nie ma uzasadnienia w świetle osiąganych przez nią wyników biznesowych. Dodatkowo na początku 2021 r. wręczyła jednorazową premię pracownikom w nim uczestniczącym, aby częściowo zrekompensować im spadek zarobków. Całkiem niedawno natomiast zakomunikowała, iż znosi czasowe zamrożenie wynagrodzeń, zapowiadając na kwiecień przegląd płac i ich podwyżki.
Albowiem program czterodniówki roboczej zaaplikowany w biurach Norton Rose Fulbright nie był nowatorskim rozwiązaniem na rzecz równowagi między życiem a pracą załogi, ani sposobem na wzrost jej wydajności, jak było w przypadkach niedawnego eksperymentu w japońskim oddziale firmy Microsoft czy jednej z amerykańskich kancelarii.
Był to po prostu ratunkowy plan wyprzedzającej obrony przed skutkami kryzysu gospodarczego nadciągającego na świecie w ślad za pandemią koronawirusa i globalnym spowalnianiem procesów biznesowych. Kancelarie prawne, w przewidywaniu mniejszej ilości pracy i zleceń od przedsiębiorstw, tak jak inne firmy próbowały zachować miejsca pracy i płynność finansową. Podejmowały rozmaite kroki, takie jak obniżki czy zamrożenie płac prawników i personelu wsparcia, blokowanie, odraczanie czy ograniczanie wypłat zaliczek na poczet zysków dla partnerów, przymusowe urlopy postojowe dla pracowników.
Norton Rose Fulbright pierwotnie wprowadziła czterodniowy tydzień pracy na okres 12 miesięcy. Był to tzw. program Flex, który, według anglojęzycznych mediów prawniczych, został zaakceptowany przez przeważającą większość załogi. Na początku kwietnia firma skierowała tę ofertę do wyselekcjonowanej grupy pracowników w biurach w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Azji (tzw. region EMEA – Europe, Middle East, Asia). Warunkiem wdrożenia programu było, aby zgodziło się nań przynajmniej 75 proc. zakwalifikowanych osób. Według jednego z partnerów kancelarii, cytowanego przez internetowy portal „Law.com”, zaaprobowało go 90 proc.
Program miał być alternatywą dla zwalniania ludzi z pracy. Oznaczał zmniejszenie z pięciu do czterech dni tygodnia pracy i obniżkę miesięcznej płacy o 20 proc. Przy czym obniżki wynagrodzeń osób zarabiających najmniej miały być niższe – zdecydowano o zredukowaniu najniższych pensji o 5 proc. Ponadto w Norton Rose Fulbright odroczono wypłaty z zysku dla partnerów, podwyżki płac dla pracowników oraz premie dla obu grup.
Podobny program skróconego tygodnia pracy Norton Rose przyjęła okresowo w 2009 r. Wówczas miał łagodzić negatywny wpływ światowego kryzysu finansowego na stan kancelarii.
Opracowanie: Ireneusz Walencik