„Globalne firmy prawnicze wycofują się z państw Europy Wschodniej” – to tytuł artykułu Rowan Bennett opublikowanego 18 marca 2019 r. w internetowym portalu prawniczym „Legal Week”.
Niegdyś, po przemianach politycznych końca lat 80. XX wieku, region okazał się dla wielkich międzynarodowych sieci prawniczych prawdziwą biznesową ziemią obiecaną. Dziś natomiast dla wielu z nich staje się ziemią jałową, na której cierpią, m.in. z powodu nadmiaru prawników i ostrej konkurencji, która dusi stawki wynagrodzeń i obcina zyski. Autorka artykułu pisze, iż dla zagranicznych kancelarii przyszedł czas na przemyślenie sensu swojej obecności w krajach byłego tzw. bloku wschodniego.
Exodus z ziemi obiecanej
Podaje przykłady kancelarii Weil, Gotshal & Manges, która w ostatnich kilkunastu miesiącach zamknęła biura w Budapeszcie i Pradze, a w grudniu 2018 r. zastanawiała się nad przyszłością swojej działalności w Warszawie, oraz kancelarii Squire Patton Boggs, która niedawno zlikwidowała biuro w stolicy Węgier. To jednak jest kontynuacja trendu, który zapoczątkowany został jakieś dziesięć lat wstecz. We wczesnych latach 90. i na początku XXI wieku w regionie, zwanym dziś biznesowo Central and Eastern Europe (CEE), zakotwiczały też takie firmy jak Hogan Lovells, Norton Rose, Clifford Chance, Linklaters, Freshfields Bruckhaus Deringer czy Allen & Overy. Ale w 2008 r. Linklaters wycofała się z czterech ze swoich sześciu baz w Europie Środkowej i Wschodniej, w 2009 r. Clifford Chance wyszła z Budapesztu, a Freshfields opuściła Bratysławę – jedyną swoja placówkę w CEE. W 2014 r. Hogan Lovells i Norton Rose ewakuowały się z Czech. Krążą w biznesie prawniczym pogłoski, że niedawne posunięcia firm Weil i Squire nie muszą być ostatnimi w regionie z „przeludnioną strukturą prawniczą”, która czyni go obecnie mniej atrakcyjnym dla międzynarodowych firm – pisze Rowan Bennett.
„Romans się skończył”?
Jeden z rozmówców autorki artykułu, partner z zachodniej kancelarii, obecnej w CEE, wypowiadając się anonimowo stwierdził, iż region przeżywał boom w latach 90., gdy po upadku komunizmu w bloku sowieckim rodził się tam wolny rynek. W 1995 r. na liście chętnych do otwarcia biznesu na Węgrzech było 55 firm prawniczych. Kraj ten był uważany za bramę do Europy Środkowej i Wschodniej. Ale „romans się skończył” po kryzysie gospodarczym z 2008 r., kiedy w 2010 r. rządy objął tam, jak pisze autorka, nacjonalistyczny populista, niegdyś zawodowy piłkarz, Viktor Orban. I choć gospodarka wróciła do formy, to region pozostaje trudnym rynkiem dla niektórych międzynarodowych firm prawniczych – ocenia autorka artykułu w „Legal Week”. Zwraca uwagę w swojej analizie, że Polska jest wyjątkowym krajem: ze względu na większą gospodarkę kancelarie międzynarodowe zasadniczo kontynuują tu swoje zaangażowanie, pomimo wyjścia z państw sąsiednich.
Tomasz Zalewski, partner kancelarii Bird & Bird w Warszawie, cytowany w artykule ocenił, iż liczba wykwalifikowanych prawników na rynkach Europy Środkowej i Wschodniej powiększyła się w ostatnich latach o tysiące, a jednocześnie stawki ich wynagrodzeń w branży usług prawniczych są „znacznie niższe” niż w innych regionach. Ostra konkurencja doprowadziła do tego, że nawet duże międzynarodowe firmy musiały obniżać ceny swoich usług.
Rynek o ograniczonej rentowności
Jeden z partnerów kancelarii White & Case z CEE, wypowiadający się dla „Legal Week”, wyróżnił w artykule trzy typy firm prawniczych w regionie: kancelarie krajowe i dwa rodzaje kancelarii międzynarodowych. Pierwszy rodzaj to globalne marki, które posiadają w Europie Środkowo-Wschodniej w pełni zintegrowaną sieć, korzystające na obsłudze jej międzynarodowych klientów i jednocześnie na międzynarodowym zarządzaniu. Drugi to bardziej samodzielne biura, które są wprawdzie częścią firmowej sieci, ale ta sieć nie koncentruje swojej działalności na Europie Środkowo-Wschodniej, ani nawet w ogóle na Europie. One nie dysponują ani elastycznością lokalnych kancelarii, ani wsparciem ze strony światowej marki, więc się szarpią. Rozmówca autorki z White & Case wskazuje, że z powodzeniem w regionie działają brytyjskie kancelarie z tzw. Zaczarowanego Kręgu (Magic Circle) i niektóre amerykańskie, ponieważ mają właśnie tak silnie zintegrowany europejski zasięg, ale inne – tu pada przykład Weil, Gotshal & Manges – nie. Jeden z byłych partnerów Weil podzielił się z autorką artykułu swoim podejrzeniem, że zamknięcie biura tej kancelarii w Pradze było spowodowane tym, że borykało się ono z niewystarczającymi lokalnymi stawkami wynagrodzeń, co czyniło je znacznie mniej rentownym, a ponadto partner nim kierujący usiłował działać bardziej niezależnie od centrali, aby współpracować z miejscowymi klientami bez ingerencji z jej strony.
Partner White & Case twierdzi w artykule, że lokalne firmy w regionie będą się umacniać, a przepaść między dwoma rodzajami międzynarodowych firm stanie się jeszcze większa: te pierwsze pozostaną silne, a drugie będą cierpieć.
Kancelarie wychodzą, prawnicy zostają
Podobnie ocenia sytuację David Dederick, partner zarządzający Bird & Bird w Budapeszcie, który mówi autorce, że rynek w regionie jest nadal korzystny dla tych międzynarodowych kancelarii, które mają nie tylko biura w Europie Środkowej i Wschodniej, ale i dużą sieć innych biur europejskich. Jego zdaniem, ważna jest też „dywersyfikacja praktyk”. Opisuje, że w pierwszych latach obecności w CEE międzynarodowe firmy prawnicze koncentrowały się na obsłudze prywatyzacji i zagranicznych inwestycji, ale z biegiem lat warunkiem rentownego działania stało się przesunięcie usług na inne praktyki, takie jak spory sądowe, sprawy regulacyjne oraz bankowość i finanse.
Dederick wyjaśnia, że po tym, jak wiele międzynarodowych firm wycofało się z regionu, ich byli prawnicy nadal działają, ale już w swoich niezależnych kancelariach, które dzięki zdobytemu doświadczeniu i klientom, mogą skutecznie konkurować na rynku, także z tymi zagranicznymi, które pozostały.
Opracowanie: Ireneusz Walencik